piątek, 8 lipca 2011

Święta Bożego Narodzenia (przed wojną r. 1938)

     Do dziś mile wspominam
     w domu rodzinnym Święta,
     które do końca życia
     tak bardzo się pamięta.

        Mama krząta się w kuchni
        Tata choinkę ubiera,
        a nam – dzieciom mówi
        „pilnie na niebo spozierać”

     By dojrzeć pierwsza gwiazdkę
     tę, która zapowiada,
     że wtenczas do wieczerzy
     każda rodzina zasiada.

        O, jest, jest, już świeci
        I pięknym blaskiem mruga.
        Mama na stół stawia dania,
        a lista jest ich długa!

     Na śnieżno białym obrusie
     opłatek z miodem leży,
     a z ustrojonej choinki
     zapach unosi się świeży.

        Na stole płonie jasno
        świąteczna świeca biała,
        by drogę do Betlejem
        Pastuszkom wskazywała.

     Jest również ząbek czosnku
     i sianka garstka mała
     – Babunia tak robiła,
     tradycja więc przetrwała.

        A teraz w wielkim skupieniu
        płyną modlitwy słowa,
        by Jezus narodzony
        od złego świat uchował.

     Wszyscy wielce radośni
     w tej tak doniosłej godzinie,
     dzielimy się opłatkiem
     jak w każdej, polskiej rodzinie.

        Moc najlepszych życzeń,
        serdecznie sobie składamy
        i bardzo uroczyście
        Wieczerzę spożywamy.

     Jest barszcz czerwony z uszkami
     i ryba w galarecie
     – taką, jak mama przyrządza
     nikt nie potrafi na świecie.

        Są kapuśniaczki z grzybami
        i zupa jest grzybowa.
        Jest też smażona ryba
        i jest sałatka śledziowa.

     Wspaniały napój z „suszu”,
     przydatny po wieczerzy,
     jest kutia z bakaliami,
     pycha! Niech każdy mi wierzy.

        O ciastach już nie wspomnę
        tak wiele tych pyszności,
        starczy dla całej rodziny
        starczy też i dla gości.

     A potem są kolędy,
     jedna po drugiej płynie.
     Tata przygrywa na skrzypcach,
     a Mama na mandolinie.

        Tyle uroku i ciepła
        miały te nasze Święta,
        lubię je powspominać
        i zawsze będę pamiętać.

     Byliśmy bardzo szczęśliwi
     w naszym rodzinnym komplecie,
     lecz los okrutnej, złej wojny
     rozrzucił nas po świecie...

     PS.

     Pamiętam również inne Święta
     daleko, hen na zesłaniu,
     tam na wieczerzę były wspomnienia
     i myśli o przetrwaniu.

        Tak trudno mi pisać o tym,
        bo oczy zachodzą łzami.
        Pozwól mi Boże dobro pamiętać
        i dobrem dzielić się z Wami.

Były to ostatnie Święta Bożego Narodzenia
w pełnym rodzinnym gronie.
                   Bogusława Urgacz z domu Tendaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz