piątek, 8 lipca 2011

Życiorys – na wesoło


Urodziłam się na kresach – Kraj piękny wprost boski.
Wszystkie lata przy rodzicach były mi beztroskie.
A gdy siódmy roczek minął, więc poszłam do szkoły
No i wtenczas się zaczęły życiowe mozoły.
       
        Byłam trochę łobuziakiem, sprawiałam kłopoty
        Na cukrowy groch sąsiadów łaziłam przez płoty.
        Boso biegać uwielbiałam od samego rana.
        Po drzewach jak kot łaziłam – wciąż raniąc kolana

Miałam meszty na guziczek i sandałki białe,
ale jakoś bardzo szybko biel swą zatracały.
Nosiłam sukienki ładne w puszyste falbanki
– batystowe takie leciuchne, jak z mydlanej bańki.

        Przeróżne zabawki miałam, a lalek bez liku,
        była też skrzydlata kaczka na długim patyku.
        Wkrótce nastał okres wojennej pożogi
        z tobołkami w obu dłoniach żegnałam swe progi.

Tutaj proszę mi wybaczyć – pominę te lata
powiem tylko, że zwiedziłam duży kawał świata.
Lecz wszystko ma początek i kres też wszystko ma
skończyła się niedola i poniewierka ta.

        Znów bliscy nas witali, karmili i odziali
        Nad nami płacząc – czule pocieszali.
        I po tych ciężkich latach, po nędzy i po głodzie
        osiadłam wraz z rodziną właśnie tu – na Zachodzie.

A miasto, w którym mieszkam, sercem mu jestem oddana
korzonki tu puściłam (dobrze przeflancowane)
Łopatą i dżaganem ślad wojny usuwałam,
w Rynku  szczątki Ratusza do dziś zapamiętałam.

Do szkoły znów chodziłam, Kazachstan nadrabiałam
i nad sobą tak ciężko, oj ciężko pracowałam.
        Uczyłam się też stenografii – tego dziwnego pisania
        same kreseczki, fajki, haki – tak trudne do pamiętania.

Wkrótce podjęłam pracę –  w Banku na Żeromskiego,
którą szczerze kochałam i nie żałuję tego.
Za mąż wyszłam z miłości, (mało doświadczona)
ach  ciche me wspomnienie, rana – zagojona.

        Rożnie to w moim życiu, naprawdę różnie było
        raz słońce jasno świeciło, to znów za chmury się kryło.
        Czas tak szybko ucieka, wprost lotem ptaka leci,
        ćwierć wieku już pracuję, mam też dorosłe dzieci.

O, pisać mogę więcej i to bez żadnej namowy,
ale wciąż na mnie zerka nasz Główny Księgowy.
Muszę teraz pilnie sprawdzać co księguje Ania
– zatem kończę swój życiorys i pięknie się kłaniam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz